"Zanim powiesz 'tak' wiedz, że to jedno słowo może zmienić wszystko."

wtorek, 7 stycznia 2014

Rozdział III: Nic nie warte obietnice.

„Miałaś nie płakać, świat poukładać, żeby miał sens. Łatwo mówi się.”


Dedykacja dla N. - ze względu na datę i dręczenie fragmentami.

Poranki bywają zaskakujące. Mają ten nieznany czar. Odsłaniają szaleństwa poprzedniego dnia. Karzą za pochopne decyzje nocy. Trzymając się tych prawideł mój poranek był standardowy. Spełniał podstawowe zasady.
Obudziłam się około południa, wyspana i wypoczęta jak nigdy. Byłam szczęśliwa bez powodu i zupełnie nieświadoma. Widok lekko ośnieżonych gór z okna i ciepłe promienie błąkające się na mojej skórze, sprawiały, że czułam się jakbym nadal śniła.
Brałam prysznic śpiąc na jawie. Zadurzona po uszy w ciszy i własnym zadowoleniu. Jakby tak dłużej nad tym pomyśleć, to mogła być miętowy zapach z hotelowego szamponu. Jestem prawie pewna, że to ona mnie obudził.
-MIKOŁAJ!- wrzasnęłam.
Chwyciłam pierwszy lepszy ręcznik i wybiegłam z łazienki. Naprawdę nikt nie jest wstanie wyobrazić sobie, jak bardzo byłam wdzięczna Bogu za to, że dał mi tę jedna myśl. Dziękuję też osobie, która wymyśliła coś takiego jak ręczniki. Zasłużyli na medal. Oboje. Na razie mogę otrzymać ode mnie jedynie najszczersze wyrazy szacunku i wdzięczności i ukłony do samej ziemi..
Tak, właśnie w taki sposób poznałam pozostałą część kadry austriackiej.
O, przepraszam chyba zapomniałam uwzględnić jeszcze trenera.

**
                Budzę się z ‘tym pierwszym porankiem’ w głowie. Silny promień przeszywa moją głowę. Ale po chwili przestaje. Podciągam nogi pod brodę i oddaje się niemocy. Robię to po raz ostatni. Obiecuję to sobie. Nie chcę marnować swoich łez, tak jak zmarnowałam sobie życie.
Ale przecież wiem, że w ciągu godziny obiecałam to już sobie kilkakrotnie. Czym jest obietnica? Jak mawiał Mikołaj: „Twoje obietnice są tyle warte, co nic. Mówisz coś, a chwilę później i tak ładujesz się w pierwsze lepsze gówno przeciwne z tym, co mówiłaś wcześniej.” Mój braciszek potrafił zawsze mnie podsumować, ale wtedy pierwszy raz zrobił to w tak brutalny sposób. Bolało. Dziś już nie. Nie powiem, że miał rację. Duma mi nie pozwoli chyba nigdy na to. Mogę jedynie przyznać, że przez okoliczności rozumiem go. Zawiodłam go. Przestraszyłam. Sprzedałam. I nawet nie czułam poczucia winy. Wtedy odkryłam, że egoizmu nie trzeba się uczuć. On jest w każdym z nas. Kiedy znajdziesz w sobie wystarczająco dużo odwagi, aby go uwolnić stajesz się wolna. Wolna w swojej samotności.
Podciągam żałośnie nosem. Wstaje z tej zimnej ławki i zbieram swoje manatki. Rozglądam się w poszukiwaniu odpowiedzi na to, w którą stronę powinnam iść. Ale skoro wczoraj pozbyłam się wszystkich pieniędzy wszelkie uliczki zamykają się przede mną automatycznie.
Po prostu idę.
Dzień już wstał. Promienie słońca drażnią moje oczy. Czuję się jakby tylko ono mnie dostrzegało.  Chwilę później zaczynam zauważać swój błąd. Skoro Słońce mnie widzi, to zna mnie. Wie o wszystkim.
Przechodzę na druga stronę. W cień.
Dużo lepiej.
Więc idę. I wtedy dostrzegam coś znajomego. Błysk fleszy. Zwracam się w jego kierunku. Grupka dziewczyn, trzynasto- może czternastoletnich, stoi parę metrów ode mnie. Wszystkie wpatrzone w telefon jednej z dziewczyn. To nie paparazzi. Czuję ulgę. Ale chwilę później słyszę jak jedna z nich mówi:
- Mówię wam, to ta od Schlierenzauera! – przekonuje czarnowłosa dziewczyna pstrykając kolejne zdjęcie, która oślepia mnie na kilka chwil.
Zatrzymuję się. Nie patrzę na nie. Patrzę na słońce. Ono razi bardziej, ale jest coś, co odróżnia je od balasku  lampy w aparacie. Słońce daje siłę.
Przyspieszam.
Chwilę później jestem tuż przed nimi jakbym miała się z nimi zderzyć.
- Mam na imię Sara- mówię zdyszanym głosem.- Sara, słyszycie?!
Mijam je. Ale kiedy patrzę w niebo, nie widzę już słońca. Zdążyło zajść za kolejną chmurę.

**

„Szczerze, mówiąc wiele razy o tym marzyłam. Oczami wyobraźni widziałam, jak pewnego szczęśliwego dnia udaje mi się zamienić parę słów z moimi idolami, uścisnąć im dłoń, zrobić z nimi zdjęcie czy zgarnąć autograf. Czasem moje wizje modyfikowały się. To były chwilę kiedy pozwalałam sobie na odrobię więcej. Śniłam o tym, że któryś z nich spojrzy na mnie i cały świat przewróci mu się do góry nogami. Będzie w stanie rzucić dla mnie nawet skoki bo tęsknota związana z rozłąką będzie dla niego czymś nadzwyczaj niemożliwym.
Wyobraźnia często mnie ponosiła. Ale nigdy, przenigdy, jestem pewna, że nie doszłoby to sytuacji, w której moja wyobraźnia przeszłaby na tak wysoki poziom. Nie jest aż taka zdolna. I wcale nie próbuję być skromna. Po prostu nie sądzę, że ktokolwiek byłby w stanie wymyślić, że podczas, kto wie czy nie najważniejszej chwili mojego dotychczasowego życia, będę w połowie naga.
- Chyba przyszliśmy nie w porę- zaśmiał się Kofler patrząc znacząco na kolegów. Usłyszałam jak jeden z nich gwizdnął z uznaniem. Trzeba przyznać, że mieli niezły ubaw w przeciwieństwie do mnie.
- O kurwa!- pisnęłam czerwieniąc się niemiłosiernie.
- Znam to!- zawołał Thomas zadowolony z siebie.
Po chwili jednak jego mina się zmieniła.
- O ile dobrze pamiętam, to polskie słowo. Bardzo brzydkie słowo- powiedział udając zdegustowanie.
- Mógłbym rozmawiać z Gregorem?- spytał zdziwiony zaistniałą sytuacją trener Alexander Pointner.- Nie stawił się na porannej zbiórce.
- Jego tu nie ma- wyjąkałam onieśmielona własnym ‘strojem’ i obecnością austriackich gwiazd.
Wtedy drzwi się otworzyły. Nie same. Otworzył je Gregor Schlierenzauer we własnej osobie.
- O, widzę, że poznaliście już moją dziewczynę- powiedział Gregor.
Posłał mi przeciągłe, zaskoczone spojrzenie i pocałował mnie w policzek.
- I nie przedstawiłeś nam koleżanki? Gregor, gdzie twoje maniery!- oburzył się Kofler. Podszedł do mnie i wyciągnął w moją stronę rękę.- Jestem Andreas.
Pochwyciłam jego rękę i przedstawiłam się. Po chwili podeszła do mnie reszta. To była najbardziej żenująca chwila w moim życiu. O, ironio!
Skoczkowie, kiedy już dowiedzieli się kim jestem poczuli się niezwykle rozluźnieni i całkowicie zadomowili się w pokoju Gregora. Ignorując moją nieprzychylną minę.
- Ok, skoro już znaleźliśmy naszą zgubę to możemy brać się do roboty. Bądźcie za 20 minut przed hotelem- rozporządził trener i wyszedł z pokoju.
- A więc jesteście parą- zaczął Thomas spoglądając rozbawiony na kolegów.- Mogliście chociaż wynająć sobie dwójkę.
- NIE spaliśmy razem!- zaprzeczyłam natychmiast, kiedy dotarł do mnie sens jego słów.
- Nie będziemy wnikać w szczegóły- powiedział śmiejąc się Manuel.-Thomas tylko stwierdza fakty. Nie musielibyście cisnąć się na tak małym łóżku.
- Pozwoliłem jej spać tu, ja spałem w busie-wyjaśnił Schlierenzauer.- Czy udało mi się już zaspokoić waszą ciekawość?
Nie odpowiedzieli. Czyli odpowiedź była oczywista. A mówią, że kobiety to plotkary!
- Gregor, mogę na słówko?-spytałam.
- Jasne.
Ruszyłam w kierunku łazienki, ignorując gwizdy skoczków.
Weszliśmy do środka, zamykając za sobą drzwi.
- Nie rozumiem-zaczęłam.
- Czego?
- Dlaczego ich też okłamujesz.
Wzruszył ramionami obojętnie.
- To bez znaczenia czy oni znają prawdę czy nie.
- Taka różnica, że jutro będą dziwić się, że zniknęłam- odparłam.
- Może będą, może nie- powiedział tajemniczo.
Spojrzałam na niego podejrzliwie. Nie zamierzał rozszerzać swojej wypowiedzi. Uśmiechnął się jedynie niewinnie.
- Jeszcze coś?- ponaglił mnie.
I wtedy zrozumiałam, że znów zapomniałam o rzeczy, która powinna być dla mnie kluczowa. Ostatnio zbyt często mi się to zdarzało i dziwnym trafem za każdym razem w obecności tego samego osobnika.
- Mikołaj!- zawołałam uderzając się otwartą ręką w głowę.
-Pudło. Jestem Gregor- zironizował.
-Ojjj, mam na myśli mojego brata- wyjaśniłam przewracając oczami.- Mogłabym skądś zadzwonić? Bo słuchaj, ja zanim trafiłam w te całe zamieszanie, nocowałam w hotelu z bratem i dziś mieliśmy wyjechać do domu.
- Ale chyba nie szuka cię już połowa Austrii?
- Prędzej stawiam na połowę Europy. Znając mojego brata…- przerwałam na moment wyobrażając sobie furię mojego brata, kiedy wyjawiam mu, że wcale nie porwał mnie statek ufo, a po prostu przesiaduje sobie w najlepsze w pięciogwiazdkowym hotelu z gwiazdami skoków narciarskich.- ON MNIE ZABIJE!
- Nie histeryzuj- powiedział i wyciągnął z kieszeni komórkę.- Zaproś go na trening, będziemy skakać za jakieś 2 godziny skoro jest kibicem to mu się spodoba. Powiedzcie, że jesteście ze mną.
Już miał otwierać drzwi, kiedy odwrócił się do mnie i rzucił:
- Jeśli nie chcesz spowodować jakiegoś wypadku na skoczni, to radzę zmienić strój.

**

„Miki, u mnie wszystko ok. Przepraszam, że piszę dopiero teraz. Wiele się działo, ale jak już pisałam wcześniej wszystko jest ok. Jestem w Ga-Pa. Wyjaśnię ci to później, obiecuję! Bądź najszybciej jak możesz pod skocznią.
Aha! Przedstaw się i powiedz, że jesteś z Gregorem! Sara;)”
Przeczytałam kolejny raz wiadomość. Wiedziałam, że będzie zdenerwowany. Ale i tak nadusiłam przycisk ‘Wyślij’.

**

„Dreptałam w miejscu ściskając z całej siły zimną barierkę. Jak na przedostatni dzień w roku było ciepło, ale ja tego nie czułam. Sam obraz mojego brata, który lada chwila miał się tu pojawić, mroził krew w moich żyłach. Czułam się trochę jak przed wywiadówką, kiedy wychowawca miał wręczyć któremuś z moich rodziców karteczkę z tysiącem dowodów na to, że nie należy mi ufać nawet w kwestii zaliczenia przedmiotów szkolnych na oceny, które by ich satysfakcjonowały.
- Wiem, że ten skok nie był najlepszy, ale na chwilę uwagi na pewno zasługiwał- przerwał moje zamyślenie Gregor.
-Denerwuję się- przyznałam się.
- Czym?
I wtedy usłyszałam  swoje imię. Twardy, męski  głos obił się echem w mojej głowie i na moment zatrzymał moje serce.
- Nie czym tylko kim- powiedziałam drżącym głosem wskazując w stronę mojego brata, który szybkim krokiem szedł w naszą stronę.- Lepiej już idź.
Wzruszył ramionami i posłuchał mnie. Kiedy odszedł od razu poczułam, że to był zły pomysł. Ale nie było już wyjścia. Musiałam stawić czoło Mikołajowi sama.
- Co to do jasnej cholery ma znaczyć?!- wrzasnął Mikołaj stojąc parę kroków przede mną. Nie podszedł do mnie bliżej. Nie ufał mi. Zawiodłam go na tyle, że ta odległość, która teraz nas dzieliła oddawała sytuację miedzy nami.
I wcale nie byłam z tego faktu dumna.
- Miki, posłuchaj…-  zaczęłam szukając odpowiednich słów.
- Gdyby nie rodzice na pewno bym tu nie przyjechał. Najwyżej szłabyś pieszo do domu. Wszyscy wiedzieli, że jesteś nie odpowiedzialna, ale coś takiego?!- jego głos słychać było zapewne w odległości kilkunastu metrów.
- Rodzice wiedzą?- przeraziłam się.
- A co ty myślałaś? Wyszłaś od rana i nie wróciłaś na noc. Myślałem, że coś ci się stało. Obdzwoniłem wszystkie szpitale w okolicy, byłem na policji. Pytałem, szukałem. Nikt cię nie widział, jakbyś wyparowała. I jeszcze dziwisz się, że rodzice wiedzą?!
- Przepraszam, ale to wszystko wyszło tak szybko- powiedziałam skruszona.- Poznałam Gregora przez przypadek i…
- Schlierenzauera?
-Tak!- powiedziałam z większym entuzjazmem. Miałam nadzieję, że to coś pomoże, że dzięki temu mnie zrozumie ,machnie ręką i przytuli mnie do siebie, jak w dzieciństwie.
Zaśmiał się jadowicie. Jego spojrzenie było pełne pogardy i obrzydzenia.
-To ja już wszystko rozumiem- powiedział spokojniejszym głosem.
- To znaczy?
- Poznałaś gwiazdę skoków!- zawołał niczym wariat.- Poznałaś Pana Idealnego Szlyrencałera i zapomniałaś o całym świecie. Tak, rodziców to na pewno uspokoi!
- Robisz z siebie kretyna- powiedziałam zażenowana rozglądając się dookoła. Miałam jedynie nadzieję, że nikt w pobliżu nie rozumie języka polskiego.
- Ja?!- krzyknął jeszcze głośniej.- No chyba żartujesz! Ty pobiłaś wszelkie rekordy w byciu kretynką!
Nie miałam ochoty rozmawiać z nim w taki sposób. Skoro i tak nie chciał znać szczegółów i mnie zrozumieć, nie miało to sensu. Odwróciłam się i ruszyłam wzdłuż trybun.
- Sara!- krzyknął.- Jedziemy do domu, w tej chwili!
Odwróciłam się w jego stronę zdenerwowana słowami, które wypowiedział .
- Nie jesteś moim ojcem, Mikołaj!
- Ale jestem twoim bratem i zabieram cię do domu- powiedział stanowczo podchodząc do mnie i chwytając mój nadgarstek.
- Jeszcze nie wracam- odparłam miękko.
- A co chcesz tu robić?!- krzyknął i szarpnął mnie w swoją stronę.
- Puść mnie!
Potem wszystko działo się szybciej niż mogłam to zarejestrować. Andreas, Manuel i Thomas dotarli do nas tak niespodziewanie, że zanim zdążyłam ich powstrzymać, mój brat już leżał na ziemi szarpiąc się z chłopakami.
- Zostawcie go, to mój brat! Puśćcie go!- krzyczałam próbując ich odseparować od siebie.
Minęła chwila, później druga, kilka cisów i nie przemyślanych słów później, wszystko się uspokoiło. Mikołaj dysząc i trzymając się za krwawiącą wargę, stał po jednej stronie, a ja i skoczkowie po drugiej. Żadne z nas się nie odezwało, ani nie ruszyło z miejsca. Ta jedna sytuacja oznaczała więcej niż mogłabym przypuścić.
- Obiecuję, że jeszcze dziś wsiądę w samolot- powiedziałam spokojnie.- Obiecałam coś Gregorowi i dlatego zostanę.
- Twoje obietnice są tyle warte, co nic. Mówisz coś, a chwilę później i tak ładujesz się w pierwsze lepsze gówno przeciwne z tym, co mówiłaś wcześniej- odparł poważnie.- Rób co chcesz ja jadę do domu.

I odszedł.”

**
To może być dobra data na dodanie rozdziału. Obiło mi się o uszy, że mój główny męski bohater obchodzi dziś 24 urodziny. Mimo lepszych i gorszych 'relacji' między nami życzę mu wszystkiego co najlepsze, spełnienia w życiu nie tylko sportowym. Cokolwiek można o nim powiedzieć (a na pewno można wiele) jest nieodzownym elementem skoków narciarskich, dla wielu synonimem tego sportu. 
Jakby tak na to patrzeć jesteśmy wyróżnieni bo śledzimy jego karierę od samego początku i zapewne śledzić będziemy do końca. 
Więc Gregor, sto lat!
Następne słodzenie za rok.

5 komentarzy:

  1. Ah, widzę, że zostanę z Twoim opowiadaniem na dłużej. Bardzo mi się podoba styl, w jakim piszesz. Widać, że Gregor zrobił coś głupiego Sarze. No, w końcu to Gregor, musiała mu ulegnąć.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje i ciesze się, że zostaniesz dłużej ;D

      Usuń
  2. Wohohoho ja tu widzę, że relacje pomiędzy bohaterką, a Gregorem będą iście iskrzące. Powinnam się bać latających iskier? :>
    Nie ma co, Gregor jak coś palnie, albo sam swoim majestatem zarzuci to nie ma się co dziwić, że pannie było ciężko odmówić. Tylko coś czuję, że skutki tego "udanego" związku będą opłakane... kiedyś...
    Pozdrawiam ciepło i weny!

    www.ona-to-on.blogspot.com
    www.dwa-swiaty-jedna-milosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastyczny rozdział,jestem ciekawa tej historii ,czekam nn.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow! Fantastycznie się zapowiada!
    Życzę dużo weny i pozdrawiam :*
    Zapraszam do siebie -
    http://born--to--fly.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń