„Ktoś znikł. Ktoś był
a potem znikł. Rozprysł się. Nie ma go. Ktoś tu był. I nadal jest. Tu w środku.
To on. On tu był.
Znikł nagle ale jakby nadal tu był."
Jeden
wdech i później wolne wypuszczenie powietrza. Tak dla pewności siebie, dla
uspokojenia walenia serca. Naciskam dzwonek i czekam.
Kiedy widzę zatroskaną twarz mojej mamy nie wytrzymuję.
Ze świstem wypuszczam torbę z rąk i rzucam się swojej rodzicielce na szyję.
Łaknę bezpieczeństwa, ciszy i ukojenia złamanego serca, jak jeszcze nigdy.
Dlatego właśnie wróciła. Schowałam dumę głęboko w kieszeń i mimo kłótni z
rodzicami, mimo zawalonej szkoły, którą rzuciła parę tygodni temu i tych
wszystkich złych opinii, wróciłam.
-Przepraszam, mamo- wyję
tonąc w jej jedwabnym swetrze.-To tak bardzo boli, tak bardzo.
**
„- Sara do cholery złaź wreszcie! Za 2 godziny mamy
samolot!- wrzeszczał mój brat w kierunku schodów.
- Idę do samochodu, a ty sobie siedź tu sama!
PA!-trzasnął drzwiami i ze zdenerwowaniem odkluczył drzwi samochodu.
Zanim zdążył wejść do środka drzwi domu otwarły się z
impetem i obładowana blond włosa postać ruszyła w kierunku samochodu.
-Jestem!- wydyszałam pospiesznie
-Nareszcie- odburknął chłopak odbierając torby i
wkładając je do obładowanego już i tak bagażnika.
- Oj braciszku kochany, tyle lat się znamy, a ty nie
przyzwyczaiłeś się jeszcze do mojego małego kłopotu z punktualności.
-Małego? Małego? Kobieto ty jesteś mistrzynią w tej
dziedzinie- przeżywał dalej Mikołaj.
Jeszcze zanim mój kochany braciszek postanowił przekręcić
kluczyk i puścić sprzęgło wylał wszystkie swoje żale. Ale to nie było wtedy
ważne. Liczyła się przygoda. I ekscytacja, która była z nią związana. Nie
mogłam oprzeć się wrażeniu, że to będę najpiękniejsze dni w moim życiu.
Rozkręciłam głośniej radio i za przykładem wokalisty krzyczałam słowa piosenki.
Byłam wtedy tak głupio szczęśliwa.”
**
Przygryzam
brzeg misiowego uszka, kiedy usłyszę ich podniesione głosy. Moja maskotka z
dzieciństwa zawsze pomagała mi obronić się przed koszmarami i złymi mocami. Miałam nadzieję, że jego magiczna moc nie
wyczerpała się w całości te kilka lat temu. Teraz potrzebowałam jej jak nigdy
w życiu.
„Sama wybrała sobie taką
drogę, chciała być gwiazdą to niech nią będzie!”
„To twoja córka! Nie możemy
jej zostawić!”
„A ona mogła?”
„ I ciekawe co zyskała,
zawaloną przyszłość? Brak perspektyw? Kto wie czy zaraz nie okaże się, że
zostaniemy dziadkami!”
„Doskonale wiesz jak określa
się takie osoby. To dziwka. Tak o niej mówią teraz wszyscy sąsiedzi i wcale im
się nie dziwię. Zachciało jej się latać za gwiazdami to ma za swoje!”
„To już nie jej dom.”
„Jak chcesz ją bronić, to proszę bardzo. Ale nie zdziw się
jak listonosz przyniesie ci jutro spory plik dokumentów od adwokata!”
Nie tylko misiowe uszko nie
wytrzymało. Tama łez pękła w tej samej chwili, kiedy frontowe drzwi zatrzasnęły
się z hukiem.
Jeszcze nigdy nie była tak
bardzo świadoma swojej niepewności, swojego jutra, swoich błędów.
„To już nie jej dom.” „To już nie jej dom.” „To już nie jej dom.” Nie jej… już nie.
**
„Obersdorf od pierwszej chwili skradł moje serce. Ten
gwar, tłum obcych tak różnych od siebie ludzi. Takich miejsc na ziemi jest naprawdę
nie wiele. Od pierwszych sekund kiedy dotarliśmy pod skocznie poczułam się jak
nowo narodzona. To było takie nie zwykłe. Poziom adrenaliny dochodził z każdą
chwilą do granic wytrzymałości, ale mimo to w niewyjaśniony sposób potrafiłam
przyjmować jej więcej i więcej.
-Opłacało się przyjechać tu choćby po to, aby zobaczyć
jak największa gaduła w Bydgoszczy milknie- dokuczał mi znów Mikołaj kiedy
odnaleźliśmy nasze miejsca.
Nie reagowałam. Znałam mojego o cztery lata starszego brata
zbyt długo, żeby wiedzieć, że drażnienie mnie zaraz po wtykaniu nosa w moje
sprawy, jest jego ulubionym zajęciem.
Zawody zaraz miały rozpocząć się. Tłum wrzał i pierwszy
śmiałek wybił się ku gwiazdom. Ku chwale. Ku wygraniu 62 Turnieju Czterech
Skoczni.
**
„Jego poznałam następnego dnia. W szalonym zbiegu jednej
małej okoliczności. Pod hotelem, do którego trafiłam bo stał koło poczty, do
której zmierzałam aby wysłać pocztówkę do rodziców. To śmieszne, ale wtedy uwierzyłam
w pierwszą rzecz jaka przyszła mi do głowy. W przeznaczenie. Choć po tych
wydarzeniach mogłabym uwierzyć we wszystko.
Małe okienko poczty, która była moim pierwotnym celem
znikła jak resztki śniegu w ciepły, wiosenny poranek. Całkowicie zapomniałam o
własnym imieniu, a co dopiero o głupiej kartce do rodziców.
Bus. Wielki jak Titanic austriacki bus hipnotyzował mnie
swoim bogactwem. Szłam w jego kierunku zupełnie tego nie kontrolując. Nie
naturalnie wielkie sylwetki zamyślonych bohaterów przestworzy pociągły moimi
nogami jakbym była marionetką.
Otwarte drzwi podjęły za mnie całą inicjatywę. Jak
mogłabym postąpić inaczej? Przecież to mogła być jedyna taka możliwość.
Tłumaczę się. I to dość kulawo. Jestem tego świadoma. Ale
mój charakter, ciekawość i chęć przygody sprawiły, że ruszyłam z prądem.
Weszłam do środka w ostatniej chwili. Ruszyłam parę
kroków w głąb małego korytarza, kiedy drzwi się zamknęły. Byłam w pułapce.
Pojazd zaczął nabierać prędkości, a ja stałam w nim próbując utrzymać równowagę
świadoma, że jeszcze nigdy nie byłam w tak wielkich tarapatach.”
**
Wyruszam z nową historią, która szczerze mówiąc jest jedną wielką niespodziewaną improwizacją. Zobaczymy, jak dalej wciągnę się w tą historię i czy ktokolwiek będzie chciał poświęcić czas na przeczytanie jej i skomentowanie.
Ale co tam. Stwierdziłam, że skoro nowy rok, to czas na spontaniczną decyzję.
Pozostaje mi tylko powiedzieć, WITAM ZNÓW!
o cholera:o wyruszyła w trasę z Austriackimi skoczkami, jooo chcę nastepny rozdział xd
OdpowiedzUsuńOoo... co za pomysł na opowiadanie! Też władowałabym się do tego odjechanego wozu Austriaków :D Już nie mogę się doczekać dalszego ciągu :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTak o? Bez pytania "wer du?" :>
OdpowiedzUsuńW takim razie ja też po proszę i bilet do autobusu Team Austria! :D
Za wiele to ty się nie rozpisałaś, ale ja już wiem, że ty lubisz budować napięcie xD